A te islamskie kobiety chcą, żeby coś dla nich robić? ;] Trilino, a są inne? Osobiście nie spotkałam. Wiele spraw, w których chętnie bym zobaczyła ich interwencję po prostu olewają, bo im tam nie płacą za nic po prostu 🙂 I mówię tu o tych, które serio coś mogą, a nie o „pożytecznych głupkach”, którzy, (czy raczej które), są głównie po to żeby pokrzyczeć i porobić wrażenie tłumu 😉
Obecnie raczej „konkretnych” feministek nie ma, a były. Ale dawno,kiedy jeszcze było o co walczyć. Najgorsze jednak są takie panny, które uważają się za feministkę, chcą równouprawnienia a jak jej facet w drzwiach nie przepuści to się drze, że to skandal, ona przecież jest kobietą.
Arabki i inne z krajów bełkocząco-języcznych kobiety mają przekichane.
Ja osobiście jestem za wysłaniem wszystkich feministek do kopalni, albo na posiew ryżu w Chinach. Chcą równouprawnienia, niech zapierdalają, to im się odechce walczyć o coś, co ma już miejsce.
HRX – Do kuchni? No nie wydaje mi się, żeby zatwardziała feministka potrafiła dobrze gotować :). Szczerze mówiąc, wolałabym sama coś upichcić, a do najlepszej ligi kucharek niestety, nie należę.
Ale Arabki, które zostały w tych wartościach i tradycjach wychowane, raczej nie mają nic przeciwko swojemu położeniu. Oczywiście nie mówię o patologiach takich jak znęcanie się psychiczne bądź fizyczne nad żoną, ale z takimi problemami borykają się również kobiety w Europie i na całym świecie i z TYMI patologiami należy walczyć i TYCH kobiet bronić. A nie zmieniać tradycje i wartości wyznawane przez cały naród, który nie chce ich zmieniać. A gdzie są szanowne panie feministki – krzykaczki kiedy katowane, gwałcone i maltretowane są psychicznie żony i dzieci w patologicznych środowiskach? Gdzie są feministki – krzykaczki żeby załatwić wpisanie gospodyni domowej do rejestru zawodów, żeby kobieta która woli siedzieć w domu zajmując się ogniskiem domowym i dziećmi też dostawała pieniądze? Dlaczego feministki, które mają bronić naszych praw, obrażają nas jeśli wybierzemy życie w domu i rolę kurki domowej? Wiem, że się niepotrzebnie rozpisałam, ale jakoś się nakręciłam, przepraszam 😉
@Smażona Cebulka. Mnie osobiście to nie przeszkadza, ale trzeba wziąć pod uwagę, że jak takiej kurze po 20 latach rozleci sie małżeństwo i zostanie z gołym tyłkiem to ani pracy nie bedzie mogła znaleźć ani ubezpieczenie jej nie przysługuje, bo nie pracowała (chyba, że mąż jej płacił). Zależność finansowa często prowadzi do nadużyć i może dlatego niektóre feministki karcą kobiety siedzące w domu.
Chciałam tylko stwierdzić, iż przypisujesz sobie ten dialog, który znalazł się w filmie „Persepolis”. A co do feministek- dajmy im żyć. Prawda jest taka że musi być jakaś równowaga, ani dużo, ani mało, dlatego nie lubię ani feminitek, ani szowinistów.
Dziękuję za uwagę.
Ja tylko chciałam zauważyć, że do nadużyć może doprowadzić wspisanie gospodyni (lub gospodarza, ostatecznie mężczyźni też powinni mieć takie prawo, równouprawnienie działa w obie strony) domowej w rejestr zawodów. Kto sprawdzi, czy taka osoba nie wysługuje się dziećmi, partnerem, przyjaciółmi lub krewnymi? Byłoby niesprawiedliwym, gdyby otrzymywała takie samo wynagrodzenie jak osoba pracująca samodzielnie. Dlatego lepiej już zajmować się domem każdy po trochu, co kto umie, a nie zrzucać wszystko na jedną osobę.
A co do tego, że feministki zajmują się pierdołami (ładnie: imponderabiliami) – czy równe płace kobiet i mężczyzn to pierdoły? Kurczę, chciałabym móc traktować pieniądze tak lekko! Albo walkę z łamaniem prawa przez pracodawców, którzy pytają o posiadanie dzieci. Albo te plakaty z serii ”Bo zupa była zasłona…” czy te ulotki o przemocy, rozdawane swego czasu w Warszawie… Jasne, to niedużo, ale na więcej nie pozwalają świątobliwi politycy.
A tak poza tym, to tak, feministki są potrzebne bardziej tam, niż tu. Ale nie należy równać do dołu, do licha. Feminizm i maskulizm są sobie nawzajem potrzebne. Feminizm po to, by nikt nie pierniczył famrazonów, że kobiety nadają się tylko do prowadzenia domów, a maskulizm po to, by nikt nie pierniczył farmazonów, że mężczyzna się do tego nie nadaje.
Rozpisałam się, w dodatku po czasie, ale długo chodziło mi to po głowie.
„A co do tego, że feministki zajmują się pierdołami (ładnie: imponderabiliami) – czy równe płace kobiet i mężczyzn to pierdoły? Kurczę, chciałabym móc traktować pieniądze tak lekko! Albo walkę z łamaniem prawa przez pracodawców, którzy pytają o posiadanie dzieci. Albo te plakaty z serii ”Bo zupa była zasłona…” czy te ulotki o przemocy, rozdawane swego czasu w Warszawie… Jasne, to niedużo, ale na więcej nie pozwalają świątobliwi politycy.”
Tak to pierdoły i nie widzę tu żadnej winy polityków. Równe płace dla mężczyzn i kobiet na tym samym stanowisku macie zapewnione przez prawo RP. To od kobiet zależy czy korzystają ze swoich praw czy nie. Feministki, które z założenia mają walczyć o prawa kobiet zwyczajnie nie mają tu, o co walczyć. Wystarczy znać swoje prawa. (Ignorantia iuris nocet – nieznajomość prawa szkodzi)
Mimo wszystko ja jestem za zniesieniem tego prawa, bo jest nie sprawiedliwe. To, że dwie osoby pracują na tym samym stanowisku nie świadczy o tym, że pracują równie wydajnie i uczciwie. Jako pracodawca chciałbym płacić więcej osobie, której ufam, wiem, że mnie nie okrada i widzę, że się stara, ale prawo mi to uniemożliwia, bo osoby na tym samym stanowisku mają zarabiać tyle samo.
Jeśli jednak mówiąc o płacy miałaś na myśli to, że kobiety w Polsce średnio zarabiają mniej (i chodzi tu o ogólną średnia krajową a nie o te same stanowiska) to naprawdę nie widzę w tym nic dziwnego. Obecnie dużo zarabia się w budowlance: mój ojciec ma od 20paru lat firmę dekarską i nigdy kobieta do tej pracy się nie zgłosiła. Znajomy na kierunku technika paliw czy jakoś tak dostaje od uczelni 1100zl miesięcznie za to, że się kształci w tym kierunku, jeśli ukończy te studia to spokojnie będzie zarabiał 10 000 miesięcznie. Na jego roku nie było żadnych dziewczyn. Na kierunku mechatronika, na który wybrał się mój kolega były 3 dziewczyny i 170 facetów. Jako przykład mało opłacalnych kierunków niech posłuży germanista. Gdy znajomy studiował ten kierunek na jego roku nie było żadnych innych facetów. Po tym kierunku większość osób zostaje nauczycielkami niemieckiego. Większość kobiet idzie na jakieś kierunki humanistyczne. Potem dziwią się, że kobiety mało zarabiają, a to nie wina pracodawców czy samego kraju tylko personalnych upodobań kobiet.
Natomiast ulotki i reklamy, o których mówisz i sama walka z przemocą nie ma większego związku z feministkami. Przecież prawie każdy mężczyzna ma „damskiego boksera” za pojeba. Takie akcje i walka z przemocą nie są przeprowadzane tylko przez feministki, ale również przez zwyczajnych mężczyzn czy kobiety
Uważam, że feministki w nowoczesnej europie są zwyczajnie niepotrzebne. Kobiety w Polsce mają większe prawa od mężczyzn a mimo to walczą o jeszcze większe… Poniżej podam kilka przykładów
Za przykład walki o większe prawa od mężczyzn niech posłużą protesty i marsze z transparentami mające na celu wprowadzenia prawa, by kobiet w rządzie była połowa. To żałosne, przecież to nie wina prawa, że kobiet w rządzie jest tak mało. Na Boga zapomnijcie o kompleksach. Chodzi o to by wybierać jak najlepszych ludzi a nie określonej płci. To wina personalnych upodobań kobiet, że tak mało chce ich iść do rządu. Przy założeniu, że nagle trzeba wybrać 100 rządzących to zgłosi się 50 kobiet i 600 mężczyzn. Bez względu na to co myślicie załóżmy, że kobiety i mężczyźni są równie inteligentni i równie nadają się do rządu. Powiedzmy w takim razie, że 20% z pośród ludzi nadaje się do rządu a 80% będą działać raczej na szkodę naszej ojczyzny. W takim razie by wybrać odpowiednich ludzi wybierzemy 10 kobiet i 90 mężczyzn. Przy założeniu, że kobiety i mężczyźni są równi to by w rządzie było tyle samo kobiet i mężczyzn musi się ich podobna liczba zgłaszać. Jeśli kobiety wywalczą sobie to krzywdzące dla mężczyzn prawo to przy powyższych założeniach do rządu dostało by się 50kobiet (wszystkie w tym te, co się zwyczajnie nie nadają) i 50 mężczyzn. Osobiście chętnie bym chciał widzieć w telewizji w sejmie same kobiety, bo już rzygam jak widzę naszych polityków, ale tu chodzi o to by dostali się tam najlepsi ludzie. Jeśli ktoś chce by kobiet było więcej to niech zajmie się upolitycznianiem (nie wiem czy jest takie słowo, ale pasuje mi tu) kobiet, by więcej kobiet zgłaszało się na funkcje polityczne.
Nie da się porozmawiać o polityce z żadną z moich koleżanek, zwyczajnie większości kobiet to nie interesuje i to jest powodem małej ilości kobiet w polityce.
Innym przykładem tego, że kobiety mają większe prawa od mężczyzn są emerytury. Dlaczego kobiety mogą iść na emeryturę od 60 roku życia a mężczyźni od 65 roku. Kobiety w Polsce żyją 10 lat dłużej, mimo to mogą iść na emeryturę aż o 5lat wcześniej (podobno do niedawna różnica byłą jeszcze większa). Przeciętny mężczyzna żyje około 70lat, więc pożyje sobie na emeryturze tylko 5 lat! Przeciętna kobieta żyjąca 10 lat dłużej, czyli 80 pożyje na emeryturze przez 20 lat !!
Kolejny przykład, jaki tu przytoczę to fakt, że kobiety mają o wiele większe prawa nad dziećmi. Mężczyzna w Polsce nie ma prawa nawet sprawdzić czy jest biologicznym ojcem bez zgody żony!! Żona, która ma pewność tego, że jest biologiczną matką może sobie sprawdzić czy jej mąż jest ojcem jej dziecka. Na przykład puszczała się z innymi i chce się upewnić. Może sprawdzić nawet czy sama jest matką (zdarzają się pomyłki w szpitalu). Facet natomiast, który jest teoretycznie „pełnoprawnym” rodzicem nie może bez zgody matki swojego dziecka sprawdzić podobieństwa genetycznego i to bez względu czy są małżeństwem. Skoro już jesteśmy przy rodzicielstwie to warto również zauważyć, że przy rozwodzie dziecko zostaje zawsze z matką, bez względu na to czy facet zarabia duża a kobieta mało i kto kocha dziecko bardziej. Kobieta musiałaby wykazywać się na prawdę dużą patologią by sąd w Polsce nie zostawił jej dziecka. Naprawdę tu mężczyźni są moim zdaniem koszmarnie krzywdzeni.
Powinny powstawać jakieś instytucje do walki o prawa mężczyzn, bo kobiety nie mają, o co walczyć. Najwyżej mogą popracować nad swoimi światopoglądem, znajomością swoich praw itd.
Nie zgadzam się też z tym co napisała Smażona Cebulka. Kobiety w krajach arabskich być może nie skarżą się i nie walczą o swoje prawa, ale nie jest to spowodowane tym, że im się podoba taki stan rzeczy.
W całości popieram sugestie autora:
„Mam taką sugestię, żeby wysłać wszystkie wojujące feministki do miejsc, gdzie naprawdę miałyby coś do roboty.” Na razie chyba Twój najlepszy pasek na tej stronie.
Ale przecież to feministki chcą zrównania wieku emerytalnego, a nie ich przeciwnicy. Tak samo jak równouprawnienia mężczyzn w kwestii rodzicielstwa. To środowiska feministyczne apelują o urlop ojcowski i o to, żeby nie przyznawać pijaczce dziecka tylko dlatego że jest kobietą.
Z kolei prawo do równych płac nadal nie jest respektowane. Osobiście uważam je za ważne, bo żadne prawo nie reguluje uczciwości samego pracodawcy.
Co do parytetów, które ostatecznie zostały zredukowane do kwot, się nie wypowiadam – szczerze, w ogóle nie wiem co o nich myśleć.
I muszę Ci przyznać rację – feministki są bardziej potrzebne by pracować nad znajomością praw i światopoglądem. A to przecież już samo z siebie mówi, że jednak mają coś do zrobienia. No i ta dyskryminacja mężczyzn – to też zadanie dla feministek 😉
, Drogi Myszaku, czy jestes w stniae wyobrazic sobie, ze feministka nie napada w dyskusji, tylko zwyczajnie zadaje pytanie? Z jej pytania, ktore zacytowales, nie wynika, ze napadła . Napadniecie slowne albo fizyczne wyglądą calkiem inaczej. I czy moglbys sie zastanowic nad tym, na czym polegala wojowniczosc tej feministki? Na tym, że miala czelnosc zadac pytanie? Czy moze wymachiwala siekiera albo rzucala granatami? A moze glosno przeklinala i rozdawala kopniaki na prawo i lewo? Jestem bardzo ciekawa.Pomijając juz, ze odpowiedz pani Gregory jest bardzo słaba. Jesli to ma byc odpowiedz na pytanie o mozliwosci kobiet w takich czasach i takiej sytuacji to dziekuje, postoję. Matylda Dobre/Słabe: 0 1
Przepraszam, że znów wyszło takie długie, ale zwyczajnie nie jestem w stanie zwięźle i za razem obrazowo opisać aspekty, o których mówię 🙁
Przepraszam też, że pisze jeszcze raz ale chyba poprzednio coś mi się źle klikło.
„Ale przecież to feministki chcą zrównania wieku emerytalnego, a nie ich przeciwnicy. Tak samo jak równouprawnienia mężczyzn w kwestii rodzicielstwa. To środowiska feministyczne apelują o urlop ojcowski i o to, żeby nie przyznawać pijaczce dziecka tylko dlatego że jest kobietą.”
akane nie mogę się zgodzić z tym, że to feministki walczą o prawa rodzicielskie mężczyzn a już na pewno nie walczą o to by sąd traktował równo kobiety i mężczyzn podczas decyzji komu dziecko zostawić. Natomiast o to by dziecko nie zostawało z pijaczką powinien walczyć każdy 😉 Ja mówiłem tu o tym, że sąd nie powinien się w ogóle sugerować płcią. Podczas decyzji, z kim zostaje dziecko powinien się sugerować sytuacją zawodową, zdrowotną, czasem charakterem, opinią psychologów itd. Kobieta nie może mieć takiej ogromnej przewagi z racji samego faktu, że jest kobietą. Czytając na temat walki mężczyzn o swoje słuszne prawa bardzo często spotykałem się z atakami (pseudo a czasami nie!) feministek.
„Z kolei prawo do równych płac nadal nie jest respektowane. Osobiście uważam je za ważne”
Jest za to bardzo respektowane przez sąd, tylko kobiety z niego nie korzystają. Wystarczy zgłosić taką sytuację do sądu.
„żadne prawo nie reguluje uczciwości samego pracodawcy.”
Nie wiem jak to rozumiesz, ale zarówno pracodawca jak i pracownik mogą się oszukiwać, przez co w moich oczach ten argument nie świadczy dobrze na rzecz tego prawa. Uważam, że pracodawca powinien mieć prawo dysponować swoimi pieniędzmi w dowolny sposób, nagradzając pracowników wedle własnych spostrzeżeń. Ludzie są różni, pracują bardziej lub mniej wydajnie. Teoretycznie to, gdy dowiadujemy się, że nasze zarobki są mniejsze od kolegi to nagle pragniemy zarabiać tyle co on. W moim (przyznaje, że nietypowym) przekonaniu to zwykła zazdrość, bo skoro nie prosiliśmy o podwyżkę i nie targowaliśmy się o większe zarobki podczas zatrudnienia to znaczy, że tyle nas zadowala, a tylko dowiadujemy się, że ktoś ma więcej to też chcemy tyle mieć. Patrząc z perspektywy pracodawcy chciałbym płacić ludziom na tych stanowiskach różne pensje i stopniowo je zwiększać, gdy zyskują zaufanie i pracują wydajnie 🙂
„I muszę Ci przyznać rację – feministki są bardziej potrzebne by pracować nad znajomością praw i światopoglądem. A to przecież już samo z siebie mówi, że jednak mają coś do zrobienia.”
Gdyby skupiły się właśnie na tym to bardzo chwaliłbym tą profesję. Osobiście staram się często rozmawiać z koleżankami na temat ich światopoglądu, uświadamiać je o ich prawach, z jakichś powodów nie są tymi tematami specjalnie zainteresowane. Wracając do tematu to chyba nie czyni mnie to feministą. Moim zdaniem uświadamianie ludzi i prostowanie ich światopoglądów nie jest domeną feministek i nie są one do tego potrzebne, a same działania społeczne, ulotki i reklamy promujące słuszne wizje i zachowania, czy też uświadamianie swoich praw daną grupę społeczną nie czynią danych działaczy/ki społecznych feministkami.
Jeśli nikt, prócz feministek nie chce uświadamiać kobiet o ich prawach itp. to rzeczywiście zgodzę się, że są one potrzebne, ale nawet jeśli tak jest to wydaje mi się, że zwykłe kobiety (lub mężczyźni), które nie uczyniły zawodu z walki o swoje prawa, nie uświadamiają innych kobiet o niczym, bo wiedzą, że są takie krzykaczki i pewnie się tym zajmą. Choć szczerze wątpię by to feministki były motorem napędowym zmian w światopoglądach kobiet.
„No i ta dyskryminacja mężczyzn – to też zadanie dla feministek ;)”
Ja rozumiem definicje „feministka” w taki sposób, że jest to kobieta pracująca w profesji mającej na celu walkę o prawa kobiet. Teraz patrzę jak widzi to wikipedia: „Feminizm (łac. femina ‘kobieta’) – ideologia i ruch społeczny związany z ruchem równouprawnienia kobiet.”. Wydaje mi się, że wiki rozumie to podobnie co ja i jeśli jest to słuszna definicja to feministki nie mają już o jakie prawa walczyć w Polsce. Nawet, jeśli jednak moja definicja tego słowa jest błędna, a Twoja definicja jest prawidłowa to i tak dyskryminacja mężczyzn to na pewno nie zadanie dla polskich feministek, bo te mają często odwrotne intencje.
Miło wymienić kilka poglądów i spostrzeżeń z dziewczyną zainteresowaną takimi socjologicznymi zjawiskami i polityką, która w dodatku sama zaczęła temat.
Takie cuda chyba tylko w internecie 🙂
Wydaje mi się, że największy problem, oprócz faktycznej małej aktywności feministek, to taki, że są często mylona z szowinistkami. I że szowinistki nazywają się feministkami. Jak również to, że same feministki nie potrafią się tym feminizmie odnaleźć.
Moja definicja może być błędna – feminizm rozumiem jako jedną stronę egalitaryzmu, więc siłą rzeczy zawsze będę mówić o obustronnym równuprawnieniu.
Też mi bardzo miło. I potwierdzam, takie cuda tylko w internecie, w dodatku na stronach nieprzeznaczonych programowo do dyskusji społeczno-politycznych 😉
Zawsze myślałem, że egalitaryzm sam w sobie jest dążeniem do równouprawnień, więc zakładając, że feminizm również dąży do obustronnego równouprawnienia przeczysz sama sobie, bo wtedy feminizm byłby równoznaczny z egalitaryzmem.
Chcąc poznać prawidłową definicję feminizmu przeczytałem, co do zaproponowania ma wikipedia. Jest tam dość spory artykuł nie wiem czy jest w pełni prawidłowy, ale wygląda na w miarę rzetelny.
„Feminizm (łac. femina ‘kobieta’) – ideologia i ruch społeczny związany z ruchem równouprawnienia kobiet.”;
„wszystkie nurty feminizmu oparte są na przekonaniu o dyskryminacji kobiet ze względu na ich płeć”;
Te słowa, które w telegraficznym skrócie określają definicje feminizmu jasno obrazują, że chodzi tu o walkę o prawa kobiet a nie o walkę o prawa kobiet i mężczyzn. Nawet, jeśli jednak masz rację, to musi to ktoś wytłumaczyć naszym feministkom, bo walka o prawa kobiet obecnie sprowadza się do walki o prawa, których mężczyźni nie mają, co sprowadza się do ich dyskryminacji. Świetny przykład podałem w pierwszym komentarzu.
Jak i gdzie by nie patrzeć w feminizmie chodzi o „równouprawnienia kobiet” – kobiety to już mają, dlatego moim zdaniem feministki są zbędne w naszym kraju, bo zwyczajnie nie mają o co walczyć. Jeśli chodzi o uświadamianie kobiet to równie dobrze może to robić każdy. To, że ktoś działa na rzecz unaoczniania kobietom ich praw (które już mają), nie czyni nikogo feministką. Sam w 100% popieram takie akcje i nie jestem daleki od wspierania ich finansowo, a jak widać daleko mi do feminizmu.
Żeby nikt mnie źle nie zrozumiał, nie mam nic przeciwko temu by feministki uświadamiały inne kobiety, ale to nie należy do definicji ich profesji, jeśli mają się zajmować tylko tym to nazywanie się feministkami jest zbędę a możliwe, że nawet błędne.
„Wydaje mi się, że największy problem, oprócz faktycznej małej aktywności feministek, to taki, że są często mylona z szowinistkami. I że szowinistki nazywają się feministkami. Jak również to, że same feministki nie potrafią się tym feminizmie odnaleźć.”
Zgadzam się, że nie tak trudno pomylić szowinistki z feministkami, ale czyja to wina… 😉
A może egalitaryzm to ideologia, a feminizm i maskulizm to doktryny zajmujące się obiema płciami? Proszę mnie nie słuchać. Jestem przed maturą, bredzę i kiepsko u mnie z logiką.
Czy ja wiem… Jeśli uświadamia się kobietom ich prawa, przez co korzystają z równouprawnienia, to działa się przez to na rzecz tego równouprawnienia ( a raczej jego egzekwowania) i można się wtedy nazywać feministą – przynajmniej ja bym tego nie zabroniła. Czasem jestem nawet zdania że feministką można nazwać kobietę, która ze swoich praw korzysta i to korzysta świadomie.
Ach, doskonale wiemy, czyja wina. Tych feministek, które nie są w dostatecznym stopniu maskulistkami.
„A może egalitaryzm to ideologia, a feminizm i maskulizm to doktryny zajmujące się obiema płciami? Proszę mnie nie słuchać. Jestem przed maturą, bredzę i kiepsko u mnie z logiką.”
Egalitaryzm to dążenie do równości dla wszystkich, feminizm to walka o prawa kobiet, maskulizm to walka o prawa mężczyzn. Feministki nie dążą do równouprawnienia płci, tylko do równouprawnienia dla kobiet i jest to wbrew pozorom bardzo duża różnica. Kobiety już mają większe/równe prawa a feministki niekiedy walczą o jeszcze większe tym samym oddalając się od równouprawnienia.
„Czy ja wiem… Jeśli uświadamia się kobietom ich prawa, przez co korzystają z równouprawnienia, to działa się przez to na rzecz tego równouprawnienia ( a raczej jego egzekwowania) i można się wtedy nazywać feministą – przynajmniej ja bym tego nie zabroniła. Czasem jestem nawet zdania że feministką można nazwać kobietę, która ze swoich praw korzysta i to korzysta świadomie.”
Jak wspomniałem wcześniej feministki nie walczą o równouprawnienia, tylko o równouprawnienia kobiet. Obecnie feminizm nie sprowadza się do walki o równouprawnienia tylko do walki o prawa kobiet (bo równe prawa już mają), mimo to wydaje mi się, że obie definicje są słuszne. W każdym razie jak by nie patrzeć to „Równouprawnienie” jak sama nazwa wskazuje oznacza równe prawa, a nie równą świadomość społeczna. Feministki z założenia walczą o prawa kobiet, więc ktoś, kto uświadamia kobiety nie musi być feministką, dlatego owe feministki są już zbędne. Uświadamiać kobiety może każdy i zdążało się, że sam to robiłem, ale nie czyni mnie to feministą. Dlatego uważam, że feministki są JUŻ zbędne.
Jestem za uświadamianiem wszystkich grup społecznych o tym, jakie mają prawa i nie są do tego potrzebne feministki a zwyczajni działacze i działaczki na rzecz świadomości politycznej i prawnej.
Myślę, że już powiedziałem wszystko na temat tego, dlaczego jestem zdania, że feministki w Polsce są zwyczajnie zbędę.
Równouprawnienie oznacza, ze płciom wolno robić to samo, są wolne.
Feministki to nie babochłopy na traktorach i bezdzietne karierowiczki.
Feminizm, to umiłowanie kobiecości.
To nie znaczy, że mężczyźni mają przestać być gentlemanami.
Prawdziwa feministka to prawdziwa kobieta – kwitnąca 🙂
I jak najbardziej należy przepuszczać ją w drzwiach :)))
Kupować kwiaty.
A przede wszystkim liczyć się z jej zdaniem 🙂
Prawdziwy dzentelmen to ktos, kto kupuje kwiaty, przepuszcza w drzwiach kobiety i je szanuje. Oczywiscie to nie znaczy, ze kobieta powinna wychodzic z kuchni.
Uwielbiam ten komiks!!! Dotyka istoty problemu: że MENTALNOŚĆ o wiele trudniej zmienić niż poszczególne prawa.
To że autor nie lubi „feministek” (chyba inaczej rozumiem to słowo) tylko dowodzi, jak komiks jest genialny i wielopoziomowy.
Równouprawnienie jest faktem – na papierze, ale sędziowie i policjanci, to „też ludzie” – często o tradycyjnej mentalności… Jeśli chodzi o sposób egzekwowania prawa w Polsce, to myślę że ruchów społecznych nigdy za wiele…
Gwoli ścisłości:
feministki walczą przeciwko przemocy domowej. I szanują gospodynie domowe bardziej niż nasze państwo, bo uważają że powinny otrzymywać wynagrodzenie.
na przykład na bezludną wyspę?
eee… na księżyc?
Do kuchni.
A ty skąd wiesz ile feministki robią dla islamskich kobiet? Skoro takie głupoty piszesz to raczej nie masz o tym pojęcia.
Znalazła się wojująca feministka. Tu raczej chodzi o takie feministki, które wykłócają się o ,szczerze mówiąc, pierdoły.
A te islamskie kobiety chcą, żeby coś dla nich robić? ;] Trilino, a są inne? Osobiście nie spotkałam. Wiele spraw, w których chętnie bym zobaczyła ich interwencję po prostu olewają, bo im tam nie płacą za nic po prostu 🙂 I mówię tu o tych, które serio coś mogą, a nie o „pożytecznych głupkach”, którzy, (czy raczej które), są głównie po to żeby pokrzyczeć i porobić wrażenie tłumu 😉
Obecnie raczej „konkretnych” feministek nie ma, a były. Ale dawno,kiedy jeszcze było o co walczyć. Najgorsze jednak są takie panny, które uważają się za feministkę, chcą równouprawnienia a jak jej facet w drzwiach nie przepuści to się drze, że to skandal, ona przecież jest kobietą.
Arabki i inne z krajów bełkocząco-języcznych kobiety mają przekichane.
Ja osobiście jestem za wysłaniem wszystkich feministek do kopalni, albo na posiew ryżu w Chinach. Chcą równouprawnienia, niech zapierdalają, to im się odechce walczyć o coś, co ma już miejsce.
HRX – Do kuchni? No nie wydaje mi się, żeby zatwardziała feministka potrafiła dobrze gotować :). Szczerze mówiąc, wolałabym sama coś upichcić, a do najlepszej ligi kucharek niestety, nie należę.
Ale Arabki, które zostały w tych wartościach i tradycjach wychowane, raczej nie mają nic przeciwko swojemu położeniu. Oczywiście nie mówię o patologiach takich jak znęcanie się psychiczne bądź fizyczne nad żoną, ale z takimi problemami borykają się również kobiety w Europie i na całym świecie i z TYMI patologiami należy walczyć i TYCH kobiet bronić. A nie zmieniać tradycje i wartości wyznawane przez cały naród, który nie chce ich zmieniać. A gdzie są szanowne panie feministki – krzykaczki kiedy katowane, gwałcone i maltretowane są psychicznie żony i dzieci w patologicznych środowiskach? Gdzie są feministki – krzykaczki żeby załatwić wpisanie gospodyni domowej do rejestru zawodów, żeby kobieta która woli siedzieć w domu zajmując się ogniskiem domowym i dziećmi też dostawała pieniądze? Dlaczego feministki, które mają bronić naszych praw, obrażają nas jeśli wybierzemy życie w domu i rolę kurki domowej? Wiem, że się niepotrzebnie rozpisałam, ale jakoś się nakręciłam, przepraszam 😉
@Smażona Cebulka: popieram 🙂 Lepiej się tego ująć nie dało.
@PCTX dziękuję 🙂
@Smażona Cebulka. Mnie osobiście to nie przeszkadza, ale trzeba wziąć pod uwagę, że jak takiej kurze po 20 latach rozleci sie małżeństwo i zostanie z gołym tyłkiem to ani pracy nie bedzie mogła znaleźć ani ubezpieczenie jej nie przysługuje, bo nie pracowała (chyba, że mąż jej płacił). Zależność finansowa często prowadzi do nadużyć i może dlatego niektóre feministki karcą kobiety siedzące w domu.
Chciałam tylko stwierdzić, iż przypisujesz sobie ten dialog, który znalazł się w filmie „Persepolis”. A co do feministek- dajmy im żyć. Prawda jest taka że musi być jakaś równowaga, ani dużo, ani mało, dlatego nie lubię ani feminitek, ani szowinistów.
Dziękuję za uwagę.
Ja tylko chciałam zauważyć, że do nadużyć może doprowadzić wspisanie gospodyni (lub gospodarza, ostatecznie mężczyźni też powinni mieć takie prawo, równouprawnienie działa w obie strony) domowej w rejestr zawodów. Kto sprawdzi, czy taka osoba nie wysługuje się dziećmi, partnerem, przyjaciółmi lub krewnymi? Byłoby niesprawiedliwym, gdyby otrzymywała takie samo wynagrodzenie jak osoba pracująca samodzielnie. Dlatego lepiej już zajmować się domem każdy po trochu, co kto umie, a nie zrzucać wszystko na jedną osobę.
A co do tego, że feministki zajmują się pierdołami (ładnie: imponderabiliami) – czy równe płace kobiet i mężczyzn to pierdoły? Kurczę, chciałabym móc traktować pieniądze tak lekko! Albo walkę z łamaniem prawa przez pracodawców, którzy pytają o posiadanie dzieci. Albo te plakaty z serii ”Bo zupa była zasłona…” czy te ulotki o przemocy, rozdawane swego czasu w Warszawie… Jasne, to niedużo, ale na więcej nie pozwalają świątobliwi politycy.
A tak poza tym, to tak, feministki są potrzebne bardziej tam, niż tu. Ale nie należy równać do dołu, do licha. Feminizm i maskulizm są sobie nawzajem potrzebne. Feminizm po to, by nikt nie pierniczył famrazonów, że kobiety nadają się tylko do prowadzenia domów, a maskulizm po to, by nikt nie pierniczył farmazonów, że mężczyzna się do tego nie nadaje.
Rozpisałam się, w dodatku po czasie, ale długo chodziło mi to po głowie.
Nie lubię feministek za to uwielbiam kisiel.
„A co do tego, że feministki zajmują się pierdołami (ładnie: imponderabiliami) – czy równe płace kobiet i mężczyzn to pierdoły? Kurczę, chciałabym móc traktować pieniądze tak lekko! Albo walkę z łamaniem prawa przez pracodawców, którzy pytają o posiadanie dzieci. Albo te plakaty z serii ”Bo zupa była zasłona…” czy te ulotki o przemocy, rozdawane swego czasu w Warszawie… Jasne, to niedużo, ale na więcej nie pozwalają świątobliwi politycy.”
Tak to pierdoły i nie widzę tu żadnej winy polityków. Równe płace dla mężczyzn i kobiet na tym samym stanowisku macie zapewnione przez prawo RP. To od kobiet zależy czy korzystają ze swoich praw czy nie. Feministki, które z założenia mają walczyć o prawa kobiet zwyczajnie nie mają tu, o co walczyć. Wystarczy znać swoje prawa. (Ignorantia iuris nocet – nieznajomość prawa szkodzi)
Mimo wszystko ja jestem za zniesieniem tego prawa, bo jest nie sprawiedliwe. To, że dwie osoby pracują na tym samym stanowisku nie świadczy o tym, że pracują równie wydajnie i uczciwie. Jako pracodawca chciałbym płacić więcej osobie, której ufam, wiem, że mnie nie okrada i widzę, że się stara, ale prawo mi to uniemożliwia, bo osoby na tym samym stanowisku mają zarabiać tyle samo.
Jeśli jednak mówiąc o płacy miałaś na myśli to, że kobiety w Polsce średnio zarabiają mniej (i chodzi tu o ogólną średnia krajową a nie o te same stanowiska) to naprawdę nie widzę w tym nic dziwnego. Obecnie dużo zarabia się w budowlance: mój ojciec ma od 20paru lat firmę dekarską i nigdy kobieta do tej pracy się nie zgłosiła. Znajomy na kierunku technika paliw czy jakoś tak dostaje od uczelni 1100zl miesięcznie za to, że się kształci w tym kierunku, jeśli ukończy te studia to spokojnie będzie zarabiał 10 000 miesięcznie. Na jego roku nie było żadnych dziewczyn. Na kierunku mechatronika, na który wybrał się mój kolega były 3 dziewczyny i 170 facetów. Jako przykład mało opłacalnych kierunków niech posłuży germanista. Gdy znajomy studiował ten kierunek na jego roku nie było żadnych innych facetów. Po tym kierunku większość osób zostaje nauczycielkami niemieckiego. Większość kobiet idzie na jakieś kierunki humanistyczne. Potem dziwią się, że kobiety mało zarabiają, a to nie wina pracodawców czy samego kraju tylko personalnych upodobań kobiet.
Natomiast ulotki i reklamy, o których mówisz i sama walka z przemocą nie ma większego związku z feministkami. Przecież prawie każdy mężczyzna ma „damskiego boksera” za pojeba. Takie akcje i walka z przemocą nie są przeprowadzane tylko przez feministki, ale również przez zwyczajnych mężczyzn czy kobiety
Uważam, że feministki w nowoczesnej europie są zwyczajnie niepotrzebne. Kobiety w Polsce mają większe prawa od mężczyzn a mimo to walczą o jeszcze większe… Poniżej podam kilka przykładów
Za przykład walki o większe prawa od mężczyzn niech posłużą protesty i marsze z transparentami mające na celu wprowadzenia prawa, by kobiet w rządzie była połowa. To żałosne, przecież to nie wina prawa, że kobiet w rządzie jest tak mało. Na Boga zapomnijcie o kompleksach. Chodzi o to by wybierać jak najlepszych ludzi a nie określonej płci. To wina personalnych upodobań kobiet, że tak mało chce ich iść do rządu. Przy założeniu, że nagle trzeba wybrać 100 rządzących to zgłosi się 50 kobiet i 600 mężczyzn. Bez względu na to co myślicie załóżmy, że kobiety i mężczyźni są równie inteligentni i równie nadają się do rządu. Powiedzmy w takim razie, że 20% z pośród ludzi nadaje się do rządu a 80% będą działać raczej na szkodę naszej ojczyzny. W takim razie by wybrać odpowiednich ludzi wybierzemy 10 kobiet i 90 mężczyzn. Przy założeniu, że kobiety i mężczyźni są równi to by w rządzie było tyle samo kobiet i mężczyzn musi się ich podobna liczba zgłaszać. Jeśli kobiety wywalczą sobie to krzywdzące dla mężczyzn prawo to przy powyższych założeniach do rządu dostało by się 50kobiet (wszystkie w tym te, co się zwyczajnie nie nadają) i 50 mężczyzn. Osobiście chętnie bym chciał widzieć w telewizji w sejmie same kobiety, bo już rzygam jak widzę naszych polityków, ale tu chodzi o to by dostali się tam najlepsi ludzie. Jeśli ktoś chce by kobiet było więcej to niech zajmie się upolitycznianiem (nie wiem czy jest takie słowo, ale pasuje mi tu) kobiet, by więcej kobiet zgłaszało się na funkcje polityczne.
Nie da się porozmawiać o polityce z żadną z moich koleżanek, zwyczajnie większości kobiet to nie interesuje i to jest powodem małej ilości kobiet w polityce.
Innym przykładem tego, że kobiety mają większe prawa od mężczyzn są emerytury. Dlaczego kobiety mogą iść na emeryturę od 60 roku życia a mężczyźni od 65 roku. Kobiety w Polsce żyją 10 lat dłużej, mimo to mogą iść na emeryturę aż o 5lat wcześniej (podobno do niedawna różnica byłą jeszcze większa). Przeciętny mężczyzna żyje około 70lat, więc pożyje sobie na emeryturze tylko 5 lat! Przeciętna kobieta żyjąca 10 lat dłużej, czyli 80 pożyje na emeryturze przez 20 lat !!
Kolejny przykład, jaki tu przytoczę to fakt, że kobiety mają o wiele większe prawa nad dziećmi. Mężczyzna w Polsce nie ma prawa nawet sprawdzić czy jest biologicznym ojcem bez zgody żony!! Żona, która ma pewność tego, że jest biologiczną matką może sobie sprawdzić czy jej mąż jest ojcem jej dziecka. Na przykład puszczała się z innymi i chce się upewnić. Może sprawdzić nawet czy sama jest matką (zdarzają się pomyłki w szpitalu). Facet natomiast, który jest teoretycznie „pełnoprawnym” rodzicem nie może bez zgody matki swojego dziecka sprawdzić podobieństwa genetycznego i to bez względu czy są małżeństwem. Skoro już jesteśmy przy rodzicielstwie to warto również zauważyć, że przy rozwodzie dziecko zostaje zawsze z matką, bez względu na to czy facet zarabia duża a kobieta mało i kto kocha dziecko bardziej. Kobieta musiałaby wykazywać się na prawdę dużą patologią by sąd w Polsce nie zostawił jej dziecka. Naprawdę tu mężczyźni są moim zdaniem koszmarnie krzywdzeni.
Powinny powstawać jakieś instytucje do walki o prawa mężczyzn, bo kobiety nie mają, o co walczyć. Najwyżej mogą popracować nad swoimi światopoglądem, znajomością swoich praw itd.
Nie zgadzam się też z tym co napisała Smażona Cebulka. Kobiety w krajach arabskich być może nie skarżą się i nie walczą o swoje prawa, ale nie jest to spowodowane tym, że im się podoba taki stan rzeczy.
W całości popieram sugestie autora:
„Mam taką sugestię, żeby wysłać wszystkie wojujące feministki do miejsc, gdzie naprawdę miałyby coś do roboty.” Na razie chyba Twój najlepszy pasek na tej stronie.
Ja to się dopiero rozpisałem akane-iro 🙂
Pozdrawiam.
fajne fajne:)
Ale przecież to feministki chcą zrównania wieku emerytalnego, a nie ich przeciwnicy. Tak samo jak równouprawnienia mężczyzn w kwestii rodzicielstwa. To środowiska feministyczne apelują o urlop ojcowski i o to, żeby nie przyznawać pijaczce dziecka tylko dlatego że jest kobietą.
Z kolei prawo do równych płac nadal nie jest respektowane. Osobiście uważam je za ważne, bo żadne prawo nie reguluje uczciwości samego pracodawcy.
Co do parytetów, które ostatecznie zostały zredukowane do kwot, się nie wypowiadam – szczerze, w ogóle nie wiem co o nich myśleć.
I muszę Ci przyznać rację – feministki są bardziej potrzebne by pracować nad znajomością praw i światopoglądem. A to przecież już samo z siebie mówi, że jednak mają coś do zrobienia. No i ta dyskryminacja mężczyzn – to też zadanie dla feministek 😉
, Drogi Myszaku, czy jestes w stniae wyobrazic sobie, ze feministka nie napada w dyskusji, tylko zwyczajnie zadaje pytanie? Z jej pytania, ktore zacytowales, nie wynika, ze napadła . Napadniecie slowne albo fizyczne wyglądą calkiem inaczej. I czy moglbys sie zastanowic nad tym, na czym polegala wojowniczosc tej feministki? Na tym, że miala czelnosc zadac pytanie? Czy moze wymachiwala siekiera albo rzucala granatami? A moze glosno przeklinala i rozdawala kopniaki na prawo i lewo? Jestem bardzo ciekawa.Pomijając juz, ze odpowiedz pani Gregory jest bardzo słaba. Jesli to ma byc odpowiedz na pytanie o mozliwosci kobiet w takich czasach i takiej sytuacji to dziekuje, postoję. Matylda Dobre/Słabe: 0 1
Przepraszam, że znów wyszło takie długie, ale zwyczajnie nie jestem w stanie zwięźle i za razem obrazowo opisać aspekty, o których mówię 🙁
Przepraszam też, że pisze jeszcze raz ale chyba poprzednio coś mi się źle klikło.
„Ale przecież to feministki chcą zrównania wieku emerytalnego, a nie ich przeciwnicy. Tak samo jak równouprawnienia mężczyzn w kwestii rodzicielstwa. To środowiska feministyczne apelują o urlop ojcowski i o to, żeby nie przyznawać pijaczce dziecka tylko dlatego że jest kobietą.”
akane nie mogę się zgodzić z tym, że to feministki walczą o prawa rodzicielskie mężczyzn a już na pewno nie walczą o to by sąd traktował równo kobiety i mężczyzn podczas decyzji komu dziecko zostawić. Natomiast o to by dziecko nie zostawało z pijaczką powinien walczyć każdy 😉 Ja mówiłem tu o tym, że sąd nie powinien się w ogóle sugerować płcią. Podczas decyzji, z kim zostaje dziecko powinien się sugerować sytuacją zawodową, zdrowotną, czasem charakterem, opinią psychologów itd. Kobieta nie może mieć takiej ogromnej przewagi z racji samego faktu, że jest kobietą. Czytając na temat walki mężczyzn o swoje słuszne prawa bardzo często spotykałem się z atakami (pseudo a czasami nie!) feministek.
„Z kolei prawo do równych płac nadal nie jest respektowane. Osobiście uważam je za ważne”
Jest za to bardzo respektowane przez sąd, tylko kobiety z niego nie korzystają. Wystarczy zgłosić taką sytuację do sądu.
„żadne prawo nie reguluje uczciwości samego pracodawcy.”
Nie wiem jak to rozumiesz, ale zarówno pracodawca jak i pracownik mogą się oszukiwać, przez co w moich oczach ten argument nie świadczy dobrze na rzecz tego prawa. Uważam, że pracodawca powinien mieć prawo dysponować swoimi pieniędzmi w dowolny sposób, nagradzając pracowników wedle własnych spostrzeżeń. Ludzie są różni, pracują bardziej lub mniej wydajnie. Teoretycznie to, gdy dowiadujemy się, że nasze zarobki są mniejsze od kolegi to nagle pragniemy zarabiać tyle co on. W moim (przyznaje, że nietypowym) przekonaniu to zwykła zazdrość, bo skoro nie prosiliśmy o podwyżkę i nie targowaliśmy się o większe zarobki podczas zatrudnienia to znaczy, że tyle nas zadowala, a tylko dowiadujemy się, że ktoś ma więcej to też chcemy tyle mieć. Patrząc z perspektywy pracodawcy chciałbym płacić ludziom na tych stanowiskach różne pensje i stopniowo je zwiększać, gdy zyskują zaufanie i pracują wydajnie 🙂
„I muszę Ci przyznać rację – feministki są bardziej potrzebne by pracować nad znajomością praw i światopoglądem. A to przecież już samo z siebie mówi, że jednak mają coś do zrobienia.”
Gdyby skupiły się właśnie na tym to bardzo chwaliłbym tą profesję. Osobiście staram się często rozmawiać z koleżankami na temat ich światopoglądu, uświadamiać je o ich prawach, z jakichś powodów nie są tymi tematami specjalnie zainteresowane. Wracając do tematu to chyba nie czyni mnie to feministą. Moim zdaniem uświadamianie ludzi i prostowanie ich światopoglądów nie jest domeną feministek i nie są one do tego potrzebne, a same działania społeczne, ulotki i reklamy promujące słuszne wizje i zachowania, czy też uświadamianie swoich praw daną grupę społeczną nie czynią danych działaczy/ki społecznych feministkami.
Jeśli nikt, prócz feministek nie chce uświadamiać kobiet o ich prawach itp. to rzeczywiście zgodzę się, że są one potrzebne, ale nawet jeśli tak jest to wydaje mi się, że zwykłe kobiety (lub mężczyźni), które nie uczyniły zawodu z walki o swoje prawa, nie uświadamiają innych kobiet o niczym, bo wiedzą, że są takie krzykaczki i pewnie się tym zajmą. Choć szczerze wątpię by to feministki były motorem napędowym zmian w światopoglądach kobiet.
„No i ta dyskryminacja mężczyzn – to też zadanie dla feministek ;)”
Ja rozumiem definicje „feministka” w taki sposób, że jest to kobieta pracująca w profesji mającej na celu walkę o prawa kobiet. Teraz patrzę jak widzi to wikipedia: „Feminizm (łac. femina ‘kobieta’) – ideologia i ruch społeczny związany z ruchem równouprawnienia kobiet.”. Wydaje mi się, że wiki rozumie to podobnie co ja i jeśli jest to słuszna definicja to feministki nie mają już o jakie prawa walczyć w Polsce. Nawet, jeśli jednak moja definicja tego słowa jest błędna, a Twoja definicja jest prawidłowa to i tak dyskryminacja mężczyzn to na pewno nie zadanie dla polskich feministek, bo te mają często odwrotne intencje.
Miło wymienić kilka poglądów i spostrzeżeń z dziewczyną zainteresowaną takimi socjologicznymi zjawiskami i polityką, która w dodatku sama zaczęła temat.
Takie cuda chyba tylko w internecie 🙂
Wydaje mi się, że największy problem, oprócz faktycznej małej aktywności feministek, to taki, że są często mylona z szowinistkami. I że szowinistki nazywają się feministkami. Jak również to, że same feministki nie potrafią się tym feminizmie odnaleźć.
Moja definicja może być błędna – feminizm rozumiem jako jedną stronę egalitaryzmu, więc siłą rzeczy zawsze będę mówić o obustronnym równuprawnieniu.
Też mi bardzo miło. I potwierdzam, takie cuda tylko w internecie, w dodatku na stronach nieprzeznaczonych programowo do dyskusji społeczno-politycznych 😉
Zawsze myślałem, że egalitaryzm sam w sobie jest dążeniem do równouprawnień, więc zakładając, że feminizm również dąży do obustronnego równouprawnienia przeczysz sama sobie, bo wtedy feminizm byłby równoznaczny z egalitaryzmem.
Chcąc poznać prawidłową definicję feminizmu przeczytałem, co do zaproponowania ma wikipedia. Jest tam dość spory artykuł nie wiem czy jest w pełni prawidłowy, ale wygląda na w miarę rzetelny.
„Feminizm (łac. femina ‘kobieta’) – ideologia i ruch społeczny związany z ruchem równouprawnienia kobiet.”;
„wszystkie nurty feminizmu oparte są na przekonaniu o dyskryminacji kobiet ze względu na ich płeć”;
Te słowa, które w telegraficznym skrócie określają definicje feminizmu jasno obrazują, że chodzi tu o walkę o prawa kobiet a nie o walkę o prawa kobiet i mężczyzn. Nawet, jeśli jednak masz rację, to musi to ktoś wytłumaczyć naszym feministkom, bo walka o prawa kobiet obecnie sprowadza się do walki o prawa, których mężczyźni nie mają, co sprowadza się do ich dyskryminacji. Świetny przykład podałem w pierwszym komentarzu.
Jak i gdzie by nie patrzeć w feminizmie chodzi o „równouprawnienia kobiet” – kobiety to już mają, dlatego moim zdaniem feministki są zbędne w naszym kraju, bo zwyczajnie nie mają o co walczyć. Jeśli chodzi o uświadamianie kobiet to równie dobrze może to robić każdy. To, że ktoś działa na rzecz unaoczniania kobietom ich praw (które już mają), nie czyni nikogo feministką. Sam w 100% popieram takie akcje i nie jestem daleki od wspierania ich finansowo, a jak widać daleko mi do feminizmu.
Żeby nikt mnie źle nie zrozumiał, nie mam nic przeciwko temu by feministki uświadamiały inne kobiety, ale to nie należy do definicji ich profesji, jeśli mają się zajmować tylko tym to nazywanie się feministkami jest zbędę a możliwe, że nawet błędne.
„Wydaje mi się, że największy problem, oprócz faktycznej małej aktywności feministek, to taki, że są często mylona z szowinistkami. I że szowinistki nazywają się feministkami. Jak również to, że same feministki nie potrafią się tym feminizmie odnaleźć.”
Zgadzam się, że nie tak trudno pomylić szowinistki z feministkami, ale czyja to wina… 😉
A może egalitaryzm to ideologia, a feminizm i maskulizm to doktryny zajmujące się obiema płciami? Proszę mnie nie słuchać. Jestem przed maturą, bredzę i kiepsko u mnie z logiką.
Czy ja wiem… Jeśli uświadamia się kobietom ich prawa, przez co korzystają z równouprawnienia, to działa się przez to na rzecz tego równouprawnienia ( a raczej jego egzekwowania) i można się wtedy nazywać feministą – przynajmniej ja bym tego nie zabroniła. Czasem jestem nawet zdania że feministką można nazwać kobietę, która ze swoich praw korzysta i to korzysta świadomie.
Ach, doskonale wiemy, czyja wina. Tych feministek, które nie są w dostatecznym stopniu maskulistkami.
„A może egalitaryzm to ideologia, a feminizm i maskulizm to doktryny zajmujące się obiema płciami? Proszę mnie nie słuchać. Jestem przed maturą, bredzę i kiepsko u mnie z logiką.”
Egalitaryzm to dążenie do równości dla wszystkich, feminizm to walka o prawa kobiet, maskulizm to walka o prawa mężczyzn. Feministki nie dążą do równouprawnienia płci, tylko do równouprawnienia dla kobiet i jest to wbrew pozorom bardzo duża różnica. Kobiety już mają większe/równe prawa a feministki niekiedy walczą o jeszcze większe tym samym oddalając się od równouprawnienia.
„Czy ja wiem… Jeśli uświadamia się kobietom ich prawa, przez co korzystają z równouprawnienia, to działa się przez to na rzecz tego równouprawnienia ( a raczej jego egzekwowania) i można się wtedy nazywać feministą – przynajmniej ja bym tego nie zabroniła. Czasem jestem nawet zdania że feministką można nazwać kobietę, która ze swoich praw korzysta i to korzysta świadomie.”
Jak wspomniałem wcześniej feministki nie walczą o równouprawnienia, tylko o równouprawnienia kobiet. Obecnie feminizm nie sprowadza się do walki o równouprawnienia tylko do walki o prawa kobiet (bo równe prawa już mają), mimo to wydaje mi się, że obie definicje są słuszne. W każdym razie jak by nie patrzeć to „Równouprawnienie” jak sama nazwa wskazuje oznacza równe prawa, a nie równą świadomość społeczna. Feministki z założenia walczą o prawa kobiet, więc ktoś, kto uświadamia kobiety nie musi być feministką, dlatego owe feministki są już zbędne. Uświadamiać kobiety może każdy i zdążało się, że sam to robiłem, ale nie czyni mnie to feministą. Dlatego uważam, że feministki są JUŻ zbędne.
Jestem za uświadamianiem wszystkich grup społecznych o tym, jakie mają prawa i nie są do tego potrzebne feministki a zwyczajni działacze i działaczki na rzecz świadomości politycznej i prawnej.
Myślę, że już powiedziałem wszystko na temat tego, dlaczego jestem zdania, że feministki w Polsce są zwyczajnie zbędę.
Get a room guys…
Równouprawnienie oznacza, ze płciom wolno robić to samo, są wolne.
Feministki to nie babochłopy na traktorach i bezdzietne karierowiczki.
Feminizm, to umiłowanie kobiecości.
To nie znaczy, że mężczyźni mają przestać być gentlemanami.
Prawdziwa feministka to prawdziwa kobieta – kwitnąca 🙂
I jak najbardziej należy przepuszczać ją w drzwiach :)))
Kupować kwiaty.
A przede wszystkim liczyć się z jej zdaniem 🙂
nienawidzę feministek…
Prawdziwy dzentelmen to ktos, kto kupuje kwiaty, przepuszcza w drzwiach kobiety i je szanuje. Oczywiscie to nie znaczy, ze kobieta powinna wychodzic z kuchni.
Jakie przepuszczanie przez drzwi? Równouprawnienie!
Uwielbiam ten komiks!!! Dotyka istoty problemu: że MENTALNOŚĆ o wiele trudniej zmienić niż poszczególne prawa.
To że autor nie lubi „feministek” (chyba inaczej rozumiem to słowo) tylko dowodzi, jak komiks jest genialny i wielopoziomowy.
Równouprawnienie jest faktem – na papierze, ale sędziowie i policjanci, to „też ludzie” – często o tradycyjnej mentalności… Jeśli chodzi o sposób egzekwowania prawa w Polsce, to myślę że ruchów społecznych nigdy za wiele…
Gwoli ścisłości:
feministki walczą przeciwko przemocy domowej. I szanują gospodynie domowe bardziej niż nasze państwo, bo uważają że powinny otrzymywać wynagrodzenie.