Na zdjęciu znany komiksiarz, Jaszczu, zastanawia się czy wziąć badża (mimo, że są za darmo).
Minął już ponad tydzień od Międzynarodowego Festiwalu Komiksu w Łodzi, lecz ja nadal pamiętam go, jakby był wczoraj. Było intensywnie i było warto. Nieźle się rozrósł ten festiwal. Momentami czułem się niemalże jakby to był Comic Con (oczywiście dostosowany do lokalnej bieda – skali); tony ludzi, kolejki, cosplayerzy (z tych ostatnich najbardziej spodobał mi się pocieszny potwór z bagien ze smutno zwisającymi z twarzy zielonymi wąsami).
Ale oczywiście najprzyjemniejszym dla mnie elementem festiwalu była interakcja z Wami, czyli czytelnikami. Lubię Was. Nie myślcie sobie, że tak piszę tylko, żeby się Wam przypodobać. Kiedy na co dzień publikując rzeczy w internecie spotykam się z feedbackiem w postaci literek i ikonek kciuka w górę, miło jest ujrzeć na własne oczy, że znaki te zostawiają żywi, prawdziwi ludzie, w dodatku często bystrzy i sympatyczni. I mówią mi miłe, motywujące rzeczy. Dość powiedzieć, że moja próżność została przez tamten weekend srodze połechtana.
Dzięki dla ekipy z koszulka.tv za mega profesjonalne ogarnięcie stoiska, oraz dla moich stoiskowych towarzyszy i, jak zawsze, dla mojej wspierającej żony!
Żeby nie było tak różowo – przeziębienie, które zaczęło mnie brać pierwszego dnia festiwalu (bo tak działa wszechświat), dodało po weekendzie gazu i przykuło mnie na tydzień do łóżka. Ale można sobie chorować kiedy jest się na tyle przytomnym, by nadrabiać gry i seriale i objadać się mini pączkami.